Zło, którego nie można pominąć milczeniem

„Mamo, proszę cię, proszę, nie opowiadaj już tego!” – Nadia zamknęła oczy, a uszy zakryła dłońmi. Borys jednak nalegał. Bardzo chciał po raz kolejny usłyszeć, dlaczego modlimy się wieczorem za uchodźców i ofiary rozmaitych konfliktów.

Wychowanie przez opowiadanie

Żeby było jasne. Nie mam zwyczaju karmić naszych dzieci okrutnymi opowieściami z historii ludzkości. Nie zwiedzamy pasjami średniowiecznych sal tortur, a zamiast kolejnego odcinka przygód Świnki Peppy nie czytam im kroniki kryminalnej. Nie oglądamy telewizji i generalnie przykładamy ogromną uwagę do treści, z jakimi nasze maluchy mają styczność. Wszystko to jednak nie znaczy, że w naszym domu to, co trudne i bolesne, jest nieobecne, a najmłodsi żyją pod kloszem pełnym świetlistych aniołków i jednorożców.

Chociaż dzieciaki są jeszcze małe, to nie unikamy poruszania z nimi takich tematów jak wojna, cierpienie, ból, strata. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że zmienia się klimat, że istnieją nieuleczalne choroby, a w wielu zakątkach świata (także w Polsce!) – ludzie cierpią biedę i głód. Pokazujemy, że zło to nie jest jasełkowy diabełek, ale okrucieństwo, pogarda i nienawiść, które może mieć wiele twarzy. Nasze rozmowy często są dla nas, dorosłych, bardzo trudne. No bo jak w prosty, zrozumiały dla dziecka sposób wytłumaczyć mu skomplikowany obraz świata, jednocześnie robiąc to tak, by maluch nie poczuł się przytłoczony czy przerażony? Zdarza mi się na przykład, że nie potrafię znaleźć odpowiednich słów albo czuję się bezradna wobec ich pytań i dociekliwości, bo po prostu sama nie rozumiem, dlaczego coś się dzieje na świecie, dlaczego człowiek człowiekowi robi takie straszne rzeczy. Niemniej zawsze staram się dzieciom odpowiadać na postawione pytania – rzeczowo, krótko i na temat. Dzielę się z nimi także moimi poglądami, jednocześnie dbając o to, by najpierw same miały szansę wyrazić własne przemyślenia na dany temat. Wierzę, że to ich uwrażliwia.

Szczepionka na znieczulenie

Zazwyczaj rozmowy na trudne tematy inicjują dzieci – zaciekawione czymś co usłyszały w szkole, przeczytały w książce albo co zobaczyły na ulicy. Są jednak takie dni, gdy ta chęć, by o czymś ważnym i/lub bolesnym im opowiedzieć – wypływa z nas, rodziców. Tak jest np. przy Narodowym Święcie Niepodległości, rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja, czy – jak dziś – przy okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu i rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Oczywiście z tej okazji nie puścimy im „Shoach” Claude’a Lanzmanna ani nie wybierzemy się na wirtualną wycieczkę po oświęcimskim obozie. Na to są jeszcze zdecydowanie za mali. Ale być może pretekstem do rozpoczęcia rozmowy o tym bolesnym fragmencie historii ludzkości będzie wysłuchanie słynnego przemówienia byłego więźnia Auschwitz – Pana Mariana Turskiego: „Nie bądźcie obojętni”. Albo modlitwa – za ofiary i katów tego strasznego miejsca.

Nie ma dobrego czasu ani dobrych słów, by mówić z dziećmi o rzeczach podłych i okrutnych. Ale to nie znaczy, że należy o nich milczeć. Jestem głęboko przekonana, że raz na jakiś czas człowiek musi poświęcić swoją uwagę i komfort psychiczny, by świadomie dotknąć tych historii, które naznaczone są niewyobrażalnym dla nas cierpieniem. Tylko to może uchronić nas przed znieczuleniem, ignorancją i zapomnieniem. Nasze maluchy mają tylko po kilka lat, więc oczywiste, że nie muszą od razu poznać szczegółów nazistowskiego zbrodniczego systemu śmierci. Możemy jednak już dziś rozmawiać z nimi choćby o tym, jakie mogą być konsekwencje wykluczania i pogardzania innymi. Po to, by byli wyczuleni na swój i innych język i postawy. Już od kołyski!

 

4 thoughts on “Zło, którego nie można pominąć milczeniem

  1. A czy nie dobrze by było zacząć od drugiej strony?
    Uczyć, że ludzie innych narodowości, wyznań i kolorów są tasy sami jak by i generalnie „w porządku”. Chodzić na wystawy pokazujące inne kultury, nawet bardzo od nas odległe, do cerkwi, kościołów protestanckich czy synagog.
    O okrucieństwach i tak się dowiedzą, ale jeśli zostaną nauczone, że „inni są OK” – nie przyjdzie im do głowy, nienawidzić innych z powodu inności.
    Pozdrawia,

    1. Zgadzam się, że takie postępowanie jest istotne. Wychowanie jest przecież procesem wielopłaszczyznowym. Co nie zmienia faktu, że wolę, by o okrucieństwie tego świata dowiadywali się w pierwszej kolejności ode mnie, a nie od rówieśników, czy, jeszcze gorzej – z mediów.

  2. Nie chciałabym generalizować – ale z mojego doświadczenia wynika, że dzieci w zasadzie nie trzeba uczyć, że ludzie różnych narodowości, wyznań i kolorów są tacy jak my… dla nich to oczywiste i mogą z lekkim zdziwieniem patrzeć na kogoś, kto chce je tego „nauczyć”. Za to, niestety, w którymś momencie uświadamiają sobie, że dla nas (w sensie: dorosłych) nie jest to oczywiste. I tu pojawia się pytanie: czy lepiej pozwolić, by w którymś momencie same niespodziewanie zetknęły się w z postawą pogardy, wrogości, nienawiści do kogoś, jakichś „obcych”, „innych”, czy w bezpiecznych domowych warunkach ujawnić im ten smutny kawałek prawdy o dorosłym świecie?

    1. Dokładnie tak! Ja osobiście wolę ujawniać im ten smutny kawałek prawdy o naszym człowieczeństwie w bezpiecznych domowych warunkach. Świetnie to Pani ujęła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *