Zauważyłam dziś rano, że obecna sytuacja sprowokowała mnie do nagminnego używania kilku słów. I najlepsze jest to, że w ogóle mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, myślę, że to doskonałe panaceum na wirusy, które od jakiegoś czasu panoszą się w naszym społeczeństwie.
Tęsknię
Wysyłam mejla z deklaracją kontynuacji nauczania w przedszkolu (co jak co, ale wirusy z biurokracją tak łatwo sobie nie poradzą ;-)). Skan zrobiony metodą chałupniczą (telefonem), formalna prośba o potwierdzenie i odruchowo napisane postscriptum: „Bardzo mi Was brakuje”. Odpowiedź przychodzi niemal natychmiast: „Wzajemnie!”. Od Pani Zosi z sekretariatu, z którą zamieniłam w życiu może z 10 zdań, nie licząc kurtuazyjnych uprzejmości 🙂 I nawet jeśli to też jest tylko kurtuazja, to czyż taki sygnał nie jest pokrzepiający? Ludzki? Wzbudzający uśmiech?
Jakie to niesamowite, że w tej całej trudnej obiektywnie sytuacji pandemicznej, znajdujemy w sobie odwagę, by dostrzec i uznać, że potrzebujemy siebie nawzajem. Że drugi człowiek i jego bliskość fizyczna są nam potrzebne do szczęścia, a – naturalna skądinąd – potrzeba ciszy i samotności ma swoje granice. Dawno tyle nie rozmawialiśmy z bliskimi i znajomymi, co teraz 🙂 A najlepsze, że dzięki temu, iż do dyspozycji mamy właściwie wyłącznie wypreparowane z zapachu i odczuć metody technologiczne, zaczynamy łaskawszym okiem patrzeć na nasze fizyczne relacje. Za ściskiem w tramwajach jeszcze tęsknić nie zaczęłam, ale za fałszującym sąsiadem w kościelnej ławce – już tak!
Jak mogę Ci pomóc
Uświadomienie sobie, że życie trapistów jest powołaniem nielicznych, uwrażliwiło nas też na potrzeby innych. Ileż to fantastycznych inicjatyw, zupełnie spontanicznych i zupełnie charytatywnych się wokół nas dzieje! N I E S A M O W I T E !!! Wzruszają mnie znajomi, którzy z troską podsyłają mi co jakiś czas ciekawe linki, bym „nie zwariowała z rodzinką w czterech ścianach” (choć, Kochani, daleko mi od tego). I przyjaciółka, która pyta (mnie! świetnie ogarniętą Prawie Matkę Polkę! ;-)), czy mi coś do zjedzenia na śniadanie nie zrobić 🙂 Myślę o tym, że paradoksalnie łatwiej nam pomagać obcym, więc tym bardziej doceniam, gdy dostaję takie przejawy pamięci i serca od ludzi, których znam na co dzień. Czasami o wiele trudniej zaproponować pomoc własnej ciotce niż iść do Caritasu, czy zgłosić się na wolontariusza do robienia zakupów starszym.
Ale mnóstwo małego, codziennego dobra obserwuję też w tych nielicznych momentach, gdy wychodzę na zewnątrz: przepuszczanie starszych w kolejce po chleb, życzliwe pytania do kuriera, czy nie zechciałby zostać przed drzwiami i nie wnosić paczki na czwarte piętro, bo pewnie jest zmęczony, robienie zakupów za starszych, oklaski na balkonach dla służb medycznych czy śpiewanie piosenek dla sąsiadów przez muzyków. No, przykładów jest bez liku. Mówcie, co chcecie. Dla mnie to są wielkie, ogólnoświatowe rekolekcje, w których wielu z nas zupełnie nieświadomie realizuje każdego dnia mnóstwo uczynków miłosierdzia.
Dziękuję
Obecna sytuacja pozwala nam także docenić pracę innych, zwłaszcza tych, o których w ostatnich latach nierzadko źle się mówiło. Albo w ogóle. Diagności laboratoryjni, pielęgniarki, lekarze, nauczyciele, księża, policjanci – oczywiście, że zawsze pojawią się krytykanci, a jeremiady narzekań zalewają pewnie internetowe fora (polecam najprostszą taktykę: nie czytać takowych. Serio. Głowa i serce lżejsze i jakoś łatwiej z optymizmem patrzeć w przyszłość). Mam jednak wrażenie, że wielu z nas dostrzega wreszcie, jaki trud podejmują osoby w tych zawodach i jak wiele zależy od tego, czy swoją pracę traktują jako powołanie i służbę. Mnie osobiście bardzo podnosi na duchu świadomość, że jest tyle oddanych nam pielęgniarek, empatycznych lekarzy, wrażliwych duchownych, oddanych pracy nauczycieli. Pokonują oni nieraz zupełnie absurdalne systemowe ograniczenia, by dać serce innym. Swoimi wysiłkami i talentami. Nie bójmy się mówić im głośno: dziękuję. Świadomość, że ktoś docenia nasze wysiłki, zazwyczaj nadaje naszej pracy sens i motywuje do jeszcze większych starań. Mały gest, a może komuś rozjaśnić dzień.
Jałmużna słów, których w naszych sfrustrowanych sercach ciągle za mało. Tych, które werbalizują wdzięczność, więź, podziw. Szafujmy dziś nimi na lewo i prawo. Z całą pewnością nikomu się od nich w głowie nie poprzewraca. A owoce mogą być zaskakujące!
// Zdjęcie na stronie głównej pochodzi z serwisu Pixabay