Pismo Święte niejednokrotnie zachęca nas byśmy dziękowali. Bo i mamy za co. Nasze życie to prawdziwa feeria Bożych Podarunków, a – jeśli tylko dobrze się przyjrzymy – przez cuda można przepadać na każdym kroku. Trzeba tylko wyćwiczyć w sobie odpowiednie spojrzenie. I przestać dawać się złemu, który chętnie wbija nas w malkontenctwo, narzekanie i czarnowidztwo.
Wychowałam się w takim domu, w którym symboliczny kwiatek na Dzień Edukacji Narodowej i na zakończenie roku w podziękowaniu za pracę nauczycieli był czymś oczywistym. Był wyrazem szacunku dla wiedzy, dla powołania, dla serca oddanego ważnej sprawie. Nie tylko dla mnie. Największe łobuzy i największe buntowniczki w te dwa dni w roku pojawiali się w szkole odświętnie ubrani i z tulipanem w dłoni. Słowo „dziękuję”, a nierzadko i „przepraszam” – słyszał każdy nauczyciel, choć oczywiście byli też ci, którym dawało się „okazalszy” bukiet – bo bardziej się kogoś lubiło, doceniało. Jak to ktoś, gdzieś, kiedyś powiedział: „Ludzie nie są równi. Ludzie są różni” – a w szkole widać to jak w soczewce.
Myślę o tych wszystkich szkołach i przedszkolach, w których nieustająco, po kątach, a czasem i w otwartej przestrzeni, słychać pieśń zgorzknienia, żalu i wzajemnych pretensji. Nie mam wątpliwości, że jest wiele takich miejsc na mapie Polski. Co powinniśmy w tej sytuacji zrobić, my, chrześcijanie? Ano: nieść nadzieję, wypędzać złe duchy, przywracać wzrok, podnosić na duchu, jednoczyć… Paleta możliwości jest bardzo szeroka. Słowo wdzięczności – wygłoszone przy okazji świętowania tzw. dnia nauczyciela bez żadnych „ale” i „przypisów” – w tym kontekście wydaje się jedną z najprostszych rzeczy, które możemy zrobić. Grunt, żeby wyjść poza siebie, żeby choć na chwilę przestać myśleć w perspektywie tego, co „ja” chcę i uważam, a spróbować wczuć się w sytuację drugiego człowieka. Żeby zobaczyć, że jesteśmy elementem jednej układanki, że wszyscy mamy na siebie wpływ. I każdy z nas może być dla drugiego nauczycielem.
Trzeba tylko byśmy na serio potraktowali przykazanie miłości. Tylko i aż. Odwieczny problem.