Walentynkowy późny wieczór. Po pełnym wrażeń dniu udało się wreszcie spacyfikować dzieci. Zasnęły. Pewnie gdybym była z Najlepszym z Mężów, to w tym momencie otworzylibyśmy butelkę wina i siedzielibyśmy na kanapie, ciesząc się sobą i chwilową ciszą 😉 Tymczasem jednak życie (a dokładnie: ferie) spowodowało, że byliśmy w dwóch różnych miejscach. Siedziałam więc sobie w fotelu, sączyłam herbatkę z malinami i …ze ściśniętym ze wzruszenia gardłem przeglądałam pudełko „walentynek”. Walentynek w cudzysłowiu, bo nie napisanych przeze mnie od/do mojego Męża, ale do moich … Dziadków.
Babcia Cz. zmarła 7 lat temu, rok po niej odszedł Dziadek J. W tym roku ich córka, a moja Ciocia, rozpoczęła gruntowny remont domu rodzinnego. Przy okazji porządków znalazła całe mnóstwo skarbów, m.in. pudełko, w którym – jak się okazało – Babcia skrupulatnie przechowywała rozmaite wytwory mojej radosnej twórczości: śmieszne liściki adresowane do nich, kartki świąteczne, życzenia na Dzień Babci i Dziadka, zaproszenia na nasz ślub czy chrzciny naszych dzieci. Przeglądam ten skarbczyk i nie przestaję się uśmiechać.
I tak sobie myślę, jak ważne było to, że te moje słowa miłości do Nich zostały napisane. Że w tym babcinym pudełku znalazły się własnoręcznie nabazgrolone kartki, liściki, zdjęcia z odręcznymi podpisami, które Babi mogła oglądać i uśmiechać się przy nich, dokładnie tak, jak ja dzisiaj. Chociaż w tych liścikach niewiele jest „kocham Was”, to bije z nich przywiązanie, czułość i wdzięczność. Ufam, że właśnie to w nich odczytywali.
Warto swoją miłość wyrażać na różne sposoby. Warto o niej pisać. Być może to prawda, że w internecie nic nie ginie. Być może. Niemniej jestem przekonana, że dużo łatwiej zgubić cyfrowy ślad niż ten zapisany wiecznym piórem 😉
Liścik na zdjęciu o robieniu bukietu w Ogrodzie Botanicznym – REWELACYJNY!
Pozdrawiam.