Potrzeba ciszy

W ostatnich latach dzięki naszym dzieciom miewamy sporo okazji, by kontemplować piękno świtu. Ten moment tuż przed rozpoczęciem codziennej gonitwy, zanim szkraby zażyczą sobie „mlecka, ksionzecek i kanapki”, zanim natłok myśli, spraw i zadań do wykonania wrzuci nas w wir dnia, wciąż jest szansą na doświadczenie ciszy. Piękna. Na chwilę skupienia. Złapanie oddechu. Na uporządkowanie planów. Nabranie sił. Zobaczenie wszystkiego w odpowiedniej perspektywie.

To ważne, zwłaszcza, że żyjemy w czasach, gdy wszystko migocze, huczy, błyszczy. Wciąż biegniemy przez życie spętani łańcuchem „spraw, które musimy ogarnąć”.  Łatwo w tym szaleńczym pędzie stracić poczucie miary i dać się oszukać Złemu, który co rusz próbuje nas od Boga oddalić, mówiąc: „musisz to, musisz tamto, to jest nieistotne, a na tamto jeszcze masz czas”. I tak nam mija rok za rokiem, post za postem …

Pokusy

Weszliśmy w Wielki Tydzień. Jeszcze nie cichną komentarze związane ze strajkiem nauczycieli, a już płonąca katedra w Paryżu stała się kolejnym pretekstem do toczenia internetowych jatek. Znowu jesteśmy w rozemocjonowanym tłumie, który z łatwością rzuca kamieniami obelg i ocen, a w świętym oburzeniu nie widzi żadnych niuansów i światłocieni. Nie wiem, jak Was, ale mnie w tym kontekście mocno nęka pokusa zamknięcia oczu i odwrócenia się na pięcie. Zamknięcia się sam na sam, w czułej bliskości z Tym, który jest źródłem Miłości i w takim środowisku, które umacnia we mnie to, co dobre i szlachetne. I w pewnym sensie jest to potrzebne. Tak jak Jezus przed wjazdem do Jerozolimy udał się z uczniami do Efraim. Tak jak zgromadził ich wokół siebie w wieczerniku, by ich po raz ostatni nakarmić. Ale to wszystko, było po to, by nabrał sił przed cierpieniem i zdradą najbliższych, o których przecież wiedział, że Go czekają. I mimo że wiedział, poszedł na Mękę. Ja też muszę wiedzieć, że świętowanie Triduum jest początkiem, a nie końcem okresu nawrócenia.

I w tym roku jakoś szczególnie zwraca moją uwagę cisza, jaka otacza Pana Jezusa. Wiem, że radosne okrzyki przy wjeździe do Jerozolimy w Niedzielę Palmową szybko zmieniają się w skandowanie owładniętego żądzą krwi chóru. Ale spoglądam na Niego i widzę w Jego postawie więcej milczenia i słuchania, niż słów. Nie mówiąc już o tym, że Pan Jezus świadomie idzie na śmierć i nie urządza wydarzenia na facebooku. Nie zostawia też oświadczeń, elaboratów i pełnych pasji mów końcowych. Wręcz przeciwnie, zdaje się, że swoją decyzją zostawia nam więcej pytań niż odpowiedzi.

Oto wielka Tajemnica wiary

To wszystko, co aktualnie przeżywamy i będziemy przeżywać w Kościele (mam na myśli Wielki Tydzień i Triduum), nie bez przyczyny traktujemy jako MISTERIUM, jako coś, co wykracza poza nasze rozumowe pojęcie. Osobiście nadal nie rozumiem, dlaczego apostołowie nie rzucili się na Judasza, kiedy Pan Jezus umoczył razem z nim ręce w misie z wodą, wskazując tym gestem na tego, który zdradzi. Serce rozdziera mi bezsensowne okrucieństwo drogi krzyżowej. A już milczenie Ojca, gdy w Wielki Piątek umiera Jego Syn, pozostaje górą nie do przejścia. Pokusa, by o tym wszystkim nie myśleć, jest duża. Pokusa, by pominąć to, co niewygodne, trudne, niezrozumiałe, by już teraz wpatrywać się w pusty grób – bardzo korci. Ale przecież wiem, że nic, co wartościowe nie przychodzi łatwo. I że bez przyjęcia (a nie: zrozumienia) prawdy, o tym, co we mnie, w nas, ludziach, złe i podłe, będę sobie żyła w – być może na krótką metę wygodnym, ale jednak – tylko moim świecie. A chcę przecież żyć w Bożej rzeczywistości. ŻYĆ naprawdę. Być Jego świadkiem. Bez refleksji tego nie osiągnę.

Nie przegap

Bez czasu, który poświęcimy Bogu, bez ciszy adoracji, bez nasłuchiwania – istnieje ryzyko, że w nauce Krzyża będziemy dostrzegać tylko cierpienie Ukrzyżowanego, tylko zło. Że nie zauważymy blasku w oczach Zmartwychwstałego. Zwróciliście uwagę, jak wielkie tłumy szły z Nim podczas męki, a nikt nie widział, jak powstawał z grobu? I tak nam zostało. Umykają nam dobre rzeczy, a wydarzenia niosące nadzieję rozmywają się w morzu zwątpienia i frustracji.

Dobro łatwo zakrzyczeć i przegapić. Bo Ono nie jest ostentacyjne i pyszne. I przez te tysiące lat niewiele się zmieniło. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą gazetę lub posłuchać wiadomości. Nienawiść, pogarda, obłuda wylewają się z nich wiadrami. I skutecznie fałszują nam obraz świata. Odgradzają od drugiego człowieka, znieczulają na zło, napełniają lękami. Kuszą, by zamknąć oczy i uszy. Dlatego właśnie potrzebujemy ciszy Poranka Wielkanocnego. By zmierzyć się z tym, co w nas małe i podłe. By móc docenić to, co wielkie i szlachetne. By dostrzec, że po nocy zawsze przychodzi dzień. By zobaczyć swoje życie w perspektywie wieczności. By usłyszeć, co i Kto mówi w naszym sercu. By spotkać Boga.

Aby Alleluja mogło gromko wybrzmieć, potrzeba ciszy. Sobie i Wam życzę więc determinacji, byśmy o tę ciszę w najbliższych dniach potrafili zawalczyć.

 

// Zdjęcie tytułowe na stronie głównej pochodzi z serwisu Pixabay.com

1 thought on “Potrzeba ciszy

  1. Dzięki Agatko za ten wpis. Inspirujący 🙂 Jakże potrzebuję(my) ciszy..
    Btw – kiedyś myślałem, że to zachód słońca to najcudowniejsza pora dnia. Teraz nie jest to dla mnie takie oczywiste. Jest tyle niesamowitej tajemnicy, nadziei i ukrytej rozpierającej (hmm.. Bożej!) energii w budzącym się dniu, zanim ptaki zaczną na dobre swój koncert, a słońce wyraźnie powie nam dzień bobry, że nawet taki wielki śpioch jak ja, ma ochotę skakać z radości!!! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *