Od wielu, wielu lat mamy taką praktykę w naszej Wspólnocie, by każdą grupkę dzielenia Słowem Bożym kończyć jakimś osobistym postanowieniem mającym związek z tym, co nas poruszyło w lekturze. Sama po sobie wiem, że zmotywowanie się do zwerbalizowania czegoś, co chcę zmienić w swoim życiu, a następnie wypowiedzenie tego na głos przy zaufanych ludziach, działa bardzo mobilizująco. Z perspektywy czasu jedno mogę też powiedzieć na pewno: im bardziej konkretne postanowienie, tym lepsze owoce.
Przynajmniej dla mnie.
Jeśli więc u progu Wielkiego Postu wiem, że będę trzymać się ewangelicznych drogowskazów – postu, jałmużny i modlitwy – to jednocześnie staram się je jak najbardziej ukonkretnić w moim życiu. Bo hasło: „będę się więcej modlić” szalenie łatwo zmanipulować/pominąć/ rozwodnić. Natomiast: „odmówię codziennie dziesiątkę różańca w intencji chorych” – już nie.
Co mi dają tego typu postanowienia? Przede wszystkim pomagają dostrzec realny, wymierny wysiłek, a stąd tylko krok, by dostrzec duchowe owoce i zmianę w sobie, która inspiruje do dalszej pracy nad sobą. Mam nieodparte wrażenie, że w kulturze fast i szybkich efektów, nie doceniamy mocy, jaką daje poczucie satysfakcji z samodzielnie podjętego i przeżytego trudu. A sprawczość to jeden z talentów, w jakie uzbroił człowieka Pan Bóg.
Jeśli nie wiesz, co postanowić, to bardzo dobrze. To świetna pozycja startowa. Zacznij od tego, by uklęknąć przed Panem Bogiem i Jego zapytać, co On ci radzi. Wołaj: „co mam zrobić, by być bliżej Ciebie, siebie i innych??!!” Jestem pewna, że odpowie (choć za pewne nie tak, jak się spodziewasz). To przecież Bóg do szaleństwa zakochany w swoim stworzeniu i nieustająco robiący wszystko, by być blisko nas. A przede wszystkim o niebo lepiej wiedzący, co jest dla człowieka naprawdę dobre.
Ufności. Nie tylko na wielkopostną drogę.
Fot. Pixabay
Z tą satysfakcją z samodzielnie podjętego i przeżytego trudu to bym nie przesadzał. Mamy tu nacisk grupy, by to robić, choć niekoniecznie dany człowiek musi czuć w tym momencie sens takiego dodatkowego wysiłku.
Poza tym problemem jest przemęczenie i celem powinno być raczej zmobilizowanie się do NIE robienia pewnych rzeczy – trzeba się nauczyć mówić NIE.
Pozdrawiam.