Książki o uczuciach – nie tylko dla dzieci

Na ogół, gdy Najlepszy z Mężów wraca z pracy, od progu wita go nasza rozentuzjazmowana ekipa (dzieci – „Jupi, jest Tatuś!”, ja – „Uff, jest Tatuś” 😉 Na ogół. Zdarza się jednak, że powrót taty pozostaje niezauważony. Bywa tak wtedy, gdy wrócimy z biblioteki. Wtedy wita go zazwyczaj taki obrazek 😉

 

Na szczęście Najlepszy z Mężów go uwielbia. Nie wiem tylko, czy dlatego, że może ściągnąć spokojnie buty i pocieszyć się błogosławieństwem ciszy, czy dlatego, że sam kocha książki i takie widoki są miodem na jego serce.

Podczas naszej ostatniej wyprawy do biblioteki upolowałam książkę „Przyjaźń” Astrid Desbordes i Pauline Martin. Kiedy widzę na półce książki, których autorką jest pierwsza z tych pań, wiem, że będę zachwycona. Wydana przez wydawnictwo Entliczek seria „przygód” małego Archibalda od kilku lat nieustannie mnie wzrusza i bawi. Trafiłam na nią przypadkiem i z miejsca się zakochałam. Jeśli ktoś szuka książek o wartościach, które w swojej warstwie leksykalnej są niczym haiku, a treści niosą tyle, co powieść-rzeka, to jestem przekonana, że w tym przypadku się nie zawiedzie.

 

„Miłość”, „Co mi powiedział tata”, „Moja młodsza siostra” i „Przyjaźń” to poetycko snuta opowieść, której bohaterem jest mały Archibald i jego bliscy. Lektura tych książek nieuchronnie prowadzi do wniosku, że słowo „kocham” można odmieniać przez wszystkie przypadki, a i tak nie uda się tej deklinacji zakończyć. Bo świat i ludzie pełni są różnorodności, która jest naszym wspólnym bogactwem.

Teoretycznie książki w tej serii są dla dzieci. I owszem, można, a nawet warto je z dziećmi czytać. No, ale umówmy się: nie jest to świnka Peppa ani Avengersi. Jest za to elegancka, wysmakowana, uroczo zilustrowana narracja, która – choć nie wzbudza salw ani zadziwienia przeciętnego kilkulatka – może stanowić świetny punkt wyjścia do rozmów o uczuciach (pozdrawiam Tatusiów ;-)).

[Mój ulubiony fragment z „Moja młodsza siostra” – przyznajcie sami, czy nie jest to kwintesencja życia rodzeństwa ;-)?]

 

Więc, choć nie grozi jej „zaczytanie” na śmierć przez najmłodszych, to nie pożałujecie, jeśli poświęcicie jej nieco czasu. Trochę to taki książkowy odpowiednik „Shreka” – w którym tekst snuje się na dwóch poziomach: najmłodszych uczy nazywania fundamentalnych prawd, a mrugając do starszych, popycha do bardziej filozoficznych rozważań. Nasze maluchy sięgają więc po nie od czasu do czasu i chyba głównie po to, by dopytywać, dlaczego mama, czytając je, wzrusza się do łez. A ja rzeczywiście nie potrafię przeczytać ich bez ściśniętego gardła – i za każdym razem, gdy kończę te lekturę, mam w głowie: „No, samo sedno”*.

 

* Swoją drogą te książki nie miałyby pewnie takiej siły rażenia, gdyby nie fenomenalny przekład z francuskiego – Panu Pawłowi Łapińskiemu należą się ogromne brawa!

2 thoughts on “Książki o uczuciach – nie tylko dla dzieci

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *