Kiedy w 2015 r. Papież Franciszek podarował Kościołowi swą drugą encyklikę – Laudato si – wskazywał, że inspiracje do jej napisania czerpał od św. Franciszka z Asyżu. Stąd tytuł wpisu 🙂 Bo dziś chciałabym się z Wami podzielić trzema, niedawno czytanymi, fantastycznymi książkami, które, opowiadając o ekologii, cudzie stworzenia i o relacji człowiek-natura, w sposób niezwykle przystępny zmuszają do refleksji … i ekologicznego nawrócenia. Dwie z nich adresowane są do maluchów, ale może właśnie dzięki temu, że wykorzystano w nich środki wyrazu odpowiednie dla dzieci w wieku 2-6 lat, mają taką siłę rażenia. Przynajmniej w mojej rodzinie.
Boskie zwierzęta – Szymon Hołownia
Tego Autora za pewne przedstawiać nie trzeba. Osobiście bardzo sobie cenię jego lekkość pióra i pasję, z jaką potrafi pisać o nierzadko bardzo trudnych sprawach.
„Boskie zwierzęta” to książka pełna trudnych pytań i niewygodnych faktów. Błyskotliwa, oparta na solidnym materiale bibliograficznym, a przede wszystkim pisana z pozycji świadka Pana Jezusa, a nie nauczyciela chrześcijaństwa. O relacjach człowiek – zwierzęta, o duchowości bożych stworzeń (a jakże!), o naszych nawykach żywieniowych i podejściu do tego, co nas otacza. O pięknie świata i o tym, jak grzech dewastuje przyrodę. W naszej mięsnej kulturze, która wciąż z uporem maniaka podkreśla, że Pan Bóg kazał nam nad stworzeniem panować, a zapomina, że chrześcijańskie panowanie wiąże się ze służbą, uznaniem godności i szacunkiem – ta książka jest jak kropla deszczu na pustyni potrzeb. Ale mam głęboką nadzieję (patrząc na rankingi najlepiej sprzedających się książek przed świętami Bożego Narodzenia), że z tej kropli wyrośnie konkretny owoc 🙂
Gdzie jest słoń? – Stephane Barroux
Pokażcie mi dziecko, które nie lubi zabawy w chowanego. Ta książka, angażując maluchy w wyszukiwanie bohaterów, obok świetnej zabawy prowadzi też narrację o poważniejszych sprawach. Prześliczne ilustracje pokazują, jak wylesianie i ingerencja człowieka wpływa na naturalne środowisko zwierząt. Sam Autor przyznaje, że do stworzenia tej książki zainspirowała go wycieczka do Brazylii i obserwowanie, jak pod plantacje soi wycina się całe połacie Amazonki.
Szukając słonia, papugi i węża, trafiamy wreszcie na moment, gdy przyroda mówi dość.
I chociaż ilustracje i narracja jest oparta na absurdzie i komizmie, to dla nas były doskonałym pretekstem do porozmawiania o negatywnych konsekwencjach ludzkiej działalności.
Uratuj mnie! – Patrick George
Ta książka wciągnęła nas wszystkich. Nadii podobały się wyraziste kolory ilustracji, Iwan miał wielką frajdę przy przekładaniu foliowych stron, które budują całą dramaturgię narracji, ale to 5-letni Borys najmocniej przejął się treścią (obrazkową, bo „Uratuj mnie!” to typowy picture-book).
Nam – rodzicom – podobało się to, że tak prosta forma wyrazu zmusiła nas do podjęcia z dziećmi trudniejszych tematów związanych z wykorzystywaniem zwierząt przez ludzi. Musieliśmy porozmawiać i o polowaniach, i o cyrku, i o kurzych farmach, i o wolności w ogóle. Nie brakowało też rozmowy na temat odpowiedzialności za domowych pupilów, takich jak psy czy koty. Okazało się, że te rozmowy trudne były przede wszystkim dla nas – zwłaszcza, gdy trzeba było dziecku uzasadnić (na miarę jego możliwości), dlaczego kłusownictwo jest złe, czemu delfiny w delfinarium mogą się męczyć i jaki związek ze zwierzętami ma niemarnowanie jedzenia i segregowanie śmieci. Teraz tylko czekać, aż Borys (który ma ewidentnie skłonność do legalizmu) tonem nieznoszącym sprzeciwu zakomunikuje jakiejś pani w kolejce sklepowej, że powinna sprawdzać, czy jej jajka zniosły „szczęśliwe” kury 🙂
Krok po kroku
Zmiana świata zaczyna się od każdego z nas. Wierzę też, że jako rodzice mamy prawo i obowiązek zaszczepiać w naszych dzieciach te wartości, które uznajemy za fundamentalne dla naszej wiary. Cieszę się, że w Kościele coraz głośniej wybrzmiewają tematy ekologiczne. Mam nadzieję, że nasze dzieci, wyrastając w szacunku do natury, będą jak najczęściej słyszeć z ambony, że świat przyrody jest darem dla człowieka i jak o każdy skarb – trzeba o niego dbać.