Moim Babciom nie potrzeba już laurek. Ufam, że są tam, gdzie pełnia szczęścia. Ale do dziś żałuję, że tak rzadko mówiłam im, jakie były niezwykłe i ważne w moim życiu. I chyba stąd pragnienie, by dołączyć krótkie postscriptum do laurek, jakie moje dzieci robią dla swoich babć.
Czas, poświęcenie i życiowa energia
Zarówno moja Mama, jak i Teściowa zalewają nas ogromem miłości. Jestem im niezmiernie wdzięczna za czas, jaki zawsze mają dla swoich wnuków i serce, jakie im okazują. Uwielbiam w nich to, że obie przedkładają wspólne przeżywanie chwil nad prezenty. Zamiast więc kupić nową zabawkę, wolą zabrać dzieci do teatru, na rower czy … na lody (no cóż, nie są idealne ;)). A wspólnie spędzany czas wypełniają po brzegi troskliwością, uśmiechem i uwagą.
Obie swoim życiem uczą nas także, jak służyć drugiemu. Pierwsze w kuchni, pierwsze do sprzątania, pierwsze do zajęcia się maluchami. Trzeba reglamentować im dostęp do pracy, bo one obie z tego pokolenia, co to żadnej pracy się nie boi, a zwłaszcza tej, która ma służyć rodzinie. Bez narzekania, bez pretensji, bez oczekiwań na oklaski i fanfary. Są dla mnie przepięknym wzorem tej postawy.
Pokazują też urbi et orbi, że emerytura w żadnym stopniu nie oznacza spoczynku. Wręcz przeciwnie. Odkąd obie przestały pracować zawodowo, dużo trudniej wbić się w ich kalendarz działań. I to jest fantastyczne! Zaprzeczają stereotypom, wzbudzają nasz podziw i wyznaczają szlak ścieżki życia.
Poza tym – różnią się diametralnie, co też jest wielką wartością dla ich wnuków, bo dzięki temu przekonują się (czasami wręcz organoleptycznie), jak piękny, bogaty i różnorodny jest świat i chodzące po nim istoty 🙂 Dają też naszym dzieciom dary, które – w moim odczuciu – są absolutnie bezcenne.
Szacunek do rzeczy i jedzenia
Nie znam nikogo, kto by tak doceniał i dbał o to, co ma, jak robi to moja najukochańsza Teściowa. Dzieciakom, którym nic nie brakuje i niemal wszystko mają na wyciągnięcie ręki – taka postawa wydaje się czasami dziwna. Ale to właśnie Babcia wyczula ich, że bieda nie jest abstrakcyjna, że jest częścią historii naszej rodziny. Moje moralizowanie i pogadanki mają się nijak do Jej opowieści o tym, że kiedyś miało się jedne rajstopy, a cukierki robiło samemu. Raz w roku na święta.
To Teściowa motywuje nas wszystkich, by to, co zepsute naprawiać, a na talerzu nie zostawiać ani okruszka. Uwrażliwia też wnuki, by o swoje rzeczy dbać, odkładać na miejsce, konserwować, zanosić do serwisu, gdy trzeba. I jestem przekonana, że te nawyki, które w nich wyrabia, dystans do konsumpcji, który w nich kształtuje – są największym darem, jaki może im ofiarować.
Wierność
Druga Babcia z kolei daje dzieciom inny skarb. Świadectwem swojego życia uczy ich (i nas!), jak kochać i walczyć o małżeństwo wtedy, gdy „cały świat” mówi ci, że to nie ma sensu i że trzeba dać sobie spokój. Jest w tej swojej walce niesamowicie piękna i mądra, a hart jej ducha sprawia, że … po prostu rozpiera mnie duma! Choć po ludzku powinna stracić wszelką nadzieję, pozostaje wierna przysiędze, którą złożyła. Nie dla poklasku, nie po to, by pokazać Tacie swą moralną wyższość, nie dla tego, że nie ma alternatyw. Nie. Ona po prostu wie, że miłość to nie uczucie, którego się doznaje, a decyzja, którą się podejmuje. I tę decyzję w sobie pielęgnuje. Mimo bólu zranienia i odrzucenia.
Nie należy przy tym do ludzi, którzy ocenialiby świat tylko przez pryzmat swojego doświadczenia. Ze zrozumieniem podchodzi do nauczania papieża Franciszka! Myślę, że to kolejny dar, którym kształtuje przyszłe życie swoich wnuków – dzięki jej postawie rosną w przekonaniu, że zawsze należy szanować wolność drugiego człowieka, a miłosierdzia uczyć się od jedynego sensownego Nauczyciela. Jestem głęboko przekonana, że ta jej niezłomna postawa, to jej godne, nieostentacyjne przeżywanie kryzysu, szacunek, z jakim odnosi się do Taty i miłość, jaką mu okazuje – to jest wzór, który w życiu wnuków na pewno zaprocentuje. Uczymy się od niej wszyscy, że wierność to nie puste słowo, ale wartość, za którą niektórzy oddają życie.
Postscriptum
Babcie naszych dzieci – jesteście po prostu błogosławieństwem! Kochamy Was :*
Łzy wzruszenia polecialy w czasie czytania całego tekstu. Jestem dumna( chociaż żadna moja zasługa),że Basia na taką córkę . Jestem wdzięczna, że Basia stanęła na mojej drodze, gdy zamieszkałam w Łękawicy
Poryczałam się. Dziękuję.
„Babcia to taka kobieta, która nie ma własnych dzieci. Kocha ona małych chłopców i małe dziewczynki, które są dziećmi innych ludzi. Dziadek to też jest babcia, ale jest mężczyzną. Chodzi on z chłopcami na spacery i rozmawiają o wędkowaniu i innych rzeczach.
Babcie nic nie muszą robić tylko przychodzić z wizytą. Babcie są stare, dlatego nie mogą biegać i dużo skakać. Ale mogą zaprowadzić nas na festyn i wtedy muszą mieć dużo pieniędzy, żeby kupić nam bilet na karuzelę i lizaki. Jeżeli babcia z nami spaceruje to się często zatrzymuje, żeby popatrzeć na różne rzeczy, na przykład na ładne liście albo na dżdżownice. Babcia nigdy nie mówi żebyśmy szli szybciej. Babcia nosi okulary i może wyjmować swoje zęby, a potem znowu je wkładać.
Babcia nie musi być bardzo mądra tylko powinna umieć odpowiedzieć na pytanie w rodzaju: dlaczego psy ganiają za kotami albo gdzie robak ma głowę. Kiedy babcia czyta nam książki to niczego nie opuszcza i nie mówi, że tę bajkę już czytaliśmy.
Każdy powinien się postarać, żeby mieć babcię, ponieważ babcie to są jedyni dorośli, którzy mają WOLNY CZAS DLA DZIECI”.
To wypracowanie ośmiolatka na temat „Kto to jest babcia” znalezione na Po Pierwsze Ludzie moim zdaniem dogłębnie wyczerpuje temat wagi jaką ma relacja między wnukami, a dziadkami.